sobota, 5 lipca 2014

X. Dni Fantastyki we Wrocławiu

Ufff, wracam po przerwie i nareszcie znalazłam chwilę żeby zająć się blogiem :)

Niespodzianka nadal się szykuje, ale musicie uzbroić się w cierpliwość, bo to może jeszcze troszkę potrwać. W każdym razie w zeszłą sobotę mogłam w końcu trochę odpocząć i razem z moją przyjaciółką wybrałam się na jednodniową wycieczkę do Wrocławia. Celem naszej wyprawy był przecudny zamek w Leśnicy i odbywające się tam X. Wrocławskie Dni Fantastyki.

fot. Paweł Łąk

Niestety z przyczyn finansowo-logistycznych mogłyśmy pojawić się tam tylko na jeden dzień... ale nie żałuję ani jednej złotówki i ani jednej sekundy spędzonej w pociągu! 
Na miejscu byłyśmy gdzieś około godziny 10:30 i po odebraniu identyfikatorów i opasek, od razu wskoczyłam w swój strój. Z okazji Ogólnopolskiego Zlotu Fanów Gry o Tron zdecydowałam się po raz kolejny wystąpić jako Daenerys - był to chyba ostatni event, na który zabrałam ten kostium, no bo ile można ;) 

Julię namówiłam natomiast na mój cosplay Malzahara i przyznaję, że wyglądała w nim super.



fot. Łukasz Dziadowiec 

Wracając jednak do konkretów. Aby usystematyzować tą relację, chciałabym podzielić ją na kilka części: miejsce, jedzenie, prelekcje, organizacja i oczywiście cosplay. 

Zacznijmy od miejscówki:
Zamek w Leśnicy to przepiękny budynek z 1132 roku, który po pożarze w 1953 został przebudowany na potrzeby domu kultury i do dzisiaj pełni tę funkcję. W ciągu roku odbywają się tam zajęcia dla młodzieży oraz imprezy tematyczne, jak np. Festiwal Dobrego Piwa, czy Dni Fantastyki. 
Jak dla mnie jest to idealne miejsce na tego typu event. Otoczenie zamku jest przepiękne i wychodzi na zdjęciach dużo lepiej niż zatłoczona hala targowa, a ogrom przestrzeni pozwala na chwilę intymnego odpoczynku, z dala od konwentowego zgiełku. 
Dopisała nam również pogoda i choć przed południem nieco się rozpadało, to przez większość dnia na niebie królowało słońce. Chyba jedynym minusem były łazienki. Nie dość, że były zdecydowanie za małe, jak na imprezę tego rozmiaru, to jeszcze jedną z nich zamknięto (chyba z powodu awarii). Trudno jednak mieć pretensje o taki mały zgrzyt, przy tak ogromnych pozytywach. Na 100% wrócę tam za rok! 

Jedzenie:
Nie będę poruszać tematyki cen, chociaż jak dla mnie były całkiem przystępne. Organizatorom należy się ogroooooomny plus za to, jak to wszystko zostało zaplanowane. Do dyspozycji gości był duży wybór grillowych dań, od szaszłyków, do karkówki, z najróżniejszymi dodatkami: frytkami, sałatkami i zupami. Nie jestem krytykiem kulinarnym, a konwentowa kuchnia to nie Bażanciarnia - mi smakowało (oprócz barszczu, który był... paskudny ;p).
Z tego co słyszałam można było zaopatrzyć się też w kanapki na śniadanie i choć ja z tego nie skorzystałam to sama inicjatywa godna pochwały. 

Prelekcje:
Trudno wypowiadać mi się w tej kwestii, bo brałam udział tylko w jednej ^^''. Nie wynikało to jednak z braku zainteresowania, co raczej z faktu, że wiele z nich słyszałam już na Pyrkonie, a na pozostałe nie miałam czasu :) Różnorodność tematów była całkiem spora i z pewnością za rok poświęcę im więcej uwagi... może nawet sama pobawię się w prelegenta? ;)) 
Największym zainteresowaniem cieszyło się spotkanie autorskie z Andrzejem Sapkowskim i zupełnie mnie to nie dziwi. Pomijając popularność pisarza, ma on niezwykłe poczucie humoru i niemal każda jego wypowiedź odbijała się salwą śmiechu na widowni. Udało mi się go złapać w drodze na autobus i wyżebrałam wspólną fotkę :) 



Organizacja:
To jest temat, na który narzekają wszyscy, na niemal każdej imprezie. Również tutaj pojawiło się kilka niedociągnięć - wspomniana wcześniej łazienka, małe zamieszanie przy akredytacjach i prelekcjach, które odbywały się jedynie na papierze... Organizatorom należy się jednak duża doza cierpliwości i zrozumienia... w końcu ogarnięcie tego typu przedsięwzięcia to nie lada wyzwanie. 

Cosplay: 
Moja ulubiona część każdego konwentu. X. Dni Fantastyki we Wrocławiu to pod względem cosplayu moja nowa ulubiona impreza :) 
Strojów nie było wiele ale za to były fenomenalne, poza tym miałam okazję poznać całą masę artystów, których do tej pory oglądałam jedynie na ekranie komputera. Do tego grona zaliczam moją idolkę Issabel, która pojawiła się w stroju Edwarda Kenwaya z gry Assasins Creed i sędziowała w konkursie cosplayowym.
Ja wystąpiłam na wrocławskiej scenie poza konkursem, ale i tak było to dla mnie wielkie przeżycie i ogromna przyjemność :)

fot. Marek Spisak


Udało mi się spotkać również Margaret

fot. MLC Foto


No i oczywiście Atai, która prowadziła konkurs strojów. Jest to chyba najmilsza osoba, jaką poznałam we Wrocławiu :) Chociaż tym razem nie była zupełnie przebrana, to bardzo podziwiam jej dotychczasowe prace i mocno jej kibicuję.



Bardzo dużo czasu spędziłam z Ametist, która w sobotę wystąpiła jako Poison Ivy.


Konkurs strojów wygrała Cinnamon i wcale mnie to nie dziwi, ponieważ jej strój Tali Zorah z Mass Effect był fenomenalny! 




Polecam wam zajrzeć również na fanpage Yarpenny, która pojawiła się na sobotnich DeFach w stroju Garretta. 


Gdybym miała opisać wszystkie fantastyczne stroje, nie starczyłoby mi czasu :) Na szczęście pojawiły się dwa fantastyczne filmiki, które podsumowały ten temat za mnie :) 

Pierwszy, autorstwa Szczęściarza


... i drugi studia Mindbreaker.


A wy wzięliście udział w tym wydarzeniu? Jak wam się podobało? 

Jeśli chcecie zobaczyć więcej zdjęć z tego wydarzenia, odwiedźcie stronę Konwentów Południowych oraz Rafała "seeeetttt"a Lesiaka. Na Anuszkowym facebooku znajdziecie galerię z moimi fotkami oraz informacje o nadchodzących projektach. Zapraszam :)

~ Anuszka












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz